1. pl
  2. en

Klaudia Kosicińska

Storczyk trzy lata po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Zdjęcie wykonane przez bohaterkę tekstu. 

- My raczej mieliśmy takie poczucie, że tylu znajomych mamy, oni wszyscy wiedzą, że jesteśmy we Wrocławiu, więc mogą się spodziewać, że jak będą potrzebowali znaleźć miejsce, to u nas to miejsce mają. Czyli głupio nam było, że my kogoś weźmiemy, a potem przyjadą ci ludzie, na zasadzie, że jak się znamy, to nam pomożecie, a my co powiemy? No kurde, my już nie mamy miejsca? To raczej w tę stronę było.


Zrozumieli, że skoro ostatecznie (a przynajmniej na tamten moment) ich przyjaciele zdecydowali się na pozostanie w Ukrainie, a niektórzy nawet zgłosili się do armii, i nie ma też z ich strony próśb o goszczenie krewnych, to mogą przyjąć obcą osobę. Tym bardziej, że córka Ewy mieszkała już na stancji i jej pokój stał wolny. Niedługo potem od znajomego dowiedzieli się o Alinie, studentce kijowskiej akademii muzycznej. Spotykał ją przez kilka dni z rzędu na festiwalu piosenki aktorskiej we wrocławskim teatrze i sprawiała wrażenie, że nie ma gdzie się podziać. Kiedy okazało się, że zatrzymała się w tymczasowym miejscu noclegowym na specjalnie do tego przystosowanej antresoli na Dworcu Głównym, zadzwonił do Ewy i Piotra z pytaniem, czy znają miejsce, gdzie mogłaby się zatrzymać. Jego mieszkanie było już zajęte przez rodzinę z Ukrainy. – Ewka, bo Paweł dzwonił i jest taka dziewczyna, to co, chyba ją bierzemy? – Bierzemy! 


– Na początku spytałam ją, na ile chce zostać: – No nie wiem, tydzień może – odparła. Została cztery. Były to cztery tygodnie pełne specyficznych przerw spowodowanych poczuciem niestabilności, jakie odczuwała młoda uchodźczyni. 


Tego dnia, gdy Alina miała się wprowadzić, Piotr był akurat w innym mieście. Zanim wrócił do Wrocławia, kilka dni spędziły w mieszkaniu same. Przyjechał z prezentami: – Ja ją oczywiście zaatakowałem taką ukraińskością. Z tortem kijowskim, kijowskim koniakiem, który kupiłem w ukraińskim sklepie. Ewa śmieje się: – Piotrek sobie wyobrażał, że to biesiada! 


Ale Alina nie była taka, jak wielu znajomych z Ukrainy, których dotychczas poznali. – Zacząłem z nią rozmawiać i widzę, że jest zupełnie inaczej niż zawsze, że jest ktoś, no jakby wycofany. Było to dla mnie wyzwanie, bo miałem kontakt z wieloma Ukraińcami, a ona była trudna w rozmowie ze mną. 


Ewa miała z Aliną lepszy kontakt niż Piotr. Częściej spędzały razem czas, rozmawiając głównie w języku angielskim, bo tak chciała Alina, choć zdaniem Ewy nie znała tego języka zbyt dobrze. Trudno było zdobyć jej zaufanie. – Właściwie cały pobyt to było takie jej wewnętrzne szarpanie się, co ze sobą zrobić – wspomina Ewa. Codziennie pakowała rzeczy i szła na dworzec, sprawdzała autobusy, a potem wracała. – Ten strach ją paraliżował, przytłaczał. Nie wiedzieliśmy, jak jej pomóc. Pewnego dnia wyszła z mieszkania, mówiąc, że zdecydowała się na wyjazd do Niemiec, ale nie odpowiadała na wiadomości wysyłane przez Ewę, po czym okazało się, że ostatecznie nie pojechała. Nie wróciła jednak do nich. Spędziła dwa dni na dworcu, w tym samym punkcie, do którego trafiła na początku. Ich zdaniem, obawiała się jeszcze raz prosić o gościnę, skoro miała zostać tylko tydzień. Potem znów wróciła do mieszkania Ewy i Piotra.

 

Prezent, który Ewa dostała od Aliny, stał się dla obdarowanej symbolem dynamiki relacji, jaka zaistniała między nią a goszczoną uchodźczynią.  – Pamiętam, że Alina poszła na ostatnie – jak się okazało – zakupy przed wyjazdem do Niemiec, żeby coś tam sobie kupić na drogę, a chyba wszystkie pieniądze wydała na ten kwiatek – tego storczyka w najpiękniejszym kolorze, jaki kiedykolwiek widziałam – i przyniosła mi go w podziękowaniu za gościnę. Storczyki nie są tanie, a ten był naprawdę okazały, więc to było naprawdę wzruszające. Przetrwał, cały czas kwitnie. 

 

Pomimo poczucia, że przez cały okres goszczenia studentki nie potrafiła do niej dotrzeć – co, jak przyznaje, bywało frustrujące – kwiat dawał nadzieję, że może nie była to wyłącznie jej wina. – Widziałam, że jest przerażona, przytłoczona, a ja nie umiałam jej w tym ulżyć. Jednak kiedy przyszła do mnie ze storczykiem, poczułam ulgę, że jednak było ok. I ten kwiatek przypomina mi, że czasami, nawet jak się robi wszystko, to nie znaczy, że się problem rozwiąże.


Zwłaszcza, gdy problemem jest wojna i uchodźstwo. 
 

04 kwietnia 2025

Storczyk

Ewa pokazuje mi doniczkę, a w niej dwie podwiązane łodygi. Mówi, że nigdy wcześniej nie dbała tak o żaden kwiatek. – To jest pierwszy storczyk, który u mnie przeżył – zapewnia. Ma go od trzech lat.

 

Piotr i Ewa wiedzieli już, że ich mieszkanie nie będzie potrzebne nikomu z ich ukraińskich znajomych, kiedy w marcu 2022 roku zdecydowali się na przyjęcie do swojego domu młodej uchodźczyni z Kijowa. Od lat oboje są związani z Ukrainą – regularnie tam jeżdżą, realizują polsko-ukraińskie projekty kulturalne, a co za tym idzie, zdążyli zbudować gęstą sieć kontaktów.
 

– Szczerze mówiąc, czułem się źle z tym, że pokój w naszym domu stoi pusty, a my celujemy tylko w naszych znajomych. Ewa prostuje: – Muszę się wtrącić. Żeby było jasne, to też nie było tak, że my trzymamy dom dla znajomych, bo wolimy, aby u nas byli znajomi, a nie obcy.